Automatycznie zapisany szkic

Kobieta dojrzała, a jednak beztroska. Zdarza się. Moja znajoma powróciła zachwycona wakacjami na jednej z greckich wysp. Od powrotu minęły jakieś dwa tygodnie, kiedy zapytała mnie co zrobić, bo ramiona i całe ręce ma poparzone (nosi teraz, w te upały, długie rękawy). Widzę na twarzy ślady po poparzeniu. „Przecież używałam kremów z filtrem SPF50!” – stwierdziła.  „Jestem przerażona, bo boję się, że zostaną mi plamy”. Nie dziwię się temu przerażeniu. Zaleciłam przede wszystkim udanie się do lekarza, bo to rzeczywiście wyglądało poważnie. Zapewne są różne nowoczesne sposoby leczenia, ale nie mam o nich pojęcia. Sama lubię pomyszkować w różnych starych książkach medycyny ludowej i znajdywać tam domowe sposoby pomagania sobie w różnych drobnych dolegliwościach. Przy poważnych trzeba jednak pofatygować  się do lekarza specjalisty.

Zajrzałam do bardzo starej książeczki „Domowa Pomoc czyli Książka dla dobra choréj (d.m. to nie jest literówka) ludzkości”. Brak roku wydania, ale wszystko wskazuje na to, że była wydana na potrzeby „ludzkości wielkopolskiej” jeszcze pod zaborem pruskim. Przy sparzeniu zaleca się „zimne okłady z octowéj wody”, a także „mięszanina z lnianego oleju i wapiennéj wody okazała się przy sparzeniu bardzo korzystna, którą gotową w każdéj aptece dostać można. Gdy się boleści uśmierzyły, smaruje się te miéjsca tłuszczem, wołowem łojem, oliwnem olejem, lanoliną i t.d.” (Ten łój wołowy to chyba lepiej zużyć do kołdunów.)

W podobnym kierunku zmierzają rady Marii Treben, Austriaczki, która napisała ciekawą książeczkę „Apteka Pana Boga”. Znajduję w niej zalecany na „rany oparzeniowe i poparzenia wrzątkiem” ale także „przy oparzeniach słonecznych” olej dziurawcowy. W Polsce można kupić gotowy (100 ml w okolicach 20 PLN), ale… można go zrobić samemu i trzymać w domu na różne wypadki, nawet do 2 lat. O dziurawcu, który dobrze pamiętam z dzieciństwa, a który rozkwita w okolicy Nocy Świętojańskiej, czyli dopiero co, napiszę w innym wpisie.

Myślę, że wspomniana w starej książce „woda octowa” nie zawierała współczesnego octu spirytusowego. Mógł to być ocet jabłkowy. I o occie jabłkowym jako środku zaradczym na oparzenia słoneczne przeczytałam w innej książce: należy po kąpieli słonecznej zwilżyć skórę octem jabłkowym albo wręcz zażyć kąpieli wlewając filiżankę octu jabłkowego do wanny z letnią wodą. Ocet jabłkowy można kupić gotowy, ale też można zrobić samemu.

Olejami zalecanymi przy oparzeniach słonecznych są w różnych konfiguracjach (z dodatkiem kilku kropli olejku lawendowego,olejku z rumianku czy geranium): olej z pestek winogron, olej z zarodków pszenicy, olej z owoców dzikiej róży, oliwa i olej arganowy.

Ciekawe jest też, że bezpośrednio po kąpieli słonecznej zaleca się picie zielonej herbaty, która ponoć wpływa na zmniejszenie poparzeń i uszkodzeń DNA.

Ot, tyle wyczytałam o tym, co zrobić po beztroskim opalaniu się. Może to Ci się przyda, nawet nie tylko po beztroskim opalaniu się. Przed opalaniem się polecam Ci zapoznanie się z moimi wpisami o tym jak zabezpieczać się przed działaniem promieni UVB i zwłaszcza UVA, zanim wyrządzą Ci nienaprawialną szkodę.

Dodaj komentarz

 

 

 

Możesz użyć te tagi HTML

<a href="" title=""> <abbr title=""> <acronym title=""> <b> <blockquote cite=""> <cite> <code> <del datetime=""> <em> <i> <q cite=""> <strike> <strong>