Automatycznie zapisany szkic

Impuls, który skłonił Mariannę J. do zakupu francuskich perfum i chęć zakupu różu do policzków miał swoje źródło. W przerwie między zakupami, ale jeszcze przed pójściem do drogerii, spotkała się z mężem w sali restauracyjnej w słynnym poznańskim Bazarze. W oczekiwaniu na kelnera, małżonkowie rozmawiali ze sobą. Nie będę tej rozmowy przytaczać, bo nie o tym mowa, chociaż … płynie z niej wskazówka jak nie rozmawiać z własnym mężem.

Wracając do różu, fragment „Marianny i róże” Janiny Fedorowicz i Joanny Konopińskiej, książki, o której pisałam w poprzednim wpisie:

„Spojrzałam na męża i chciałam jeszcze mu coś przygadać, ale zauważyłam, że wcale nie słucha tego, co do niego mówię, natomiast z uwagą przygląda się parze młodych ludzi, siedzących przy sąsiednim stoliku pod filarem.
- Znasz tych państwa? – zapytałam szeptem.
- Nie, ale…piękna kobieta!  – głos Michała był pełen zachwytu.
Rzuciłam okiem raz jeszcze w tamtą stronę. Muszę przyznać, że tak wytworną panią rzadko można spotkać. Była ubrana bardzo bogato, ale czy miała na palcu obrączkę? Nie jestem tego pewna. Zachowywała się tak, jakby chciała zwrócić na siebie ogólną uwagę. Może to jakaś artystka? Może – kurtyzana? A odkrycie, że Michał się jej przygląda, mocno mnie zdenerwowało.
- Nie jestem jeszcze głodna, na obiad za wcześnie – oświadczyłam stanowczo. – Czas ucieka, a ty, zamiast myśleć o interesach, przypatrujesz się obcym kobietom! (…)
Michał nie protestował, pozbierał wszystkie paczki i bez słowa poszedł za mną. Tak, tak! Słusznie mawia mama, że nic tak nie psuje człowieka (a szczególnie mężczyzny) jak duże miasto.”

Po czym Marianna J. udała się do „renomowanej drogerii Zacheusza Rittera przy Świętym Marcinie” i tam m.in. kupiła dla siebie francuskie perfumy, do których nie przyznała się nikomu, i o mały figiel kupiłaby ów róż do twarzy, który „tak upiększa, gdy ma się bladą twarz.” Mężowi zaś, w sąsiednim „składzie”, kilka koszul, w tym „dwie białe najmodniejsze koszule z mocno krochmalonymi przodkami i wysoko stojącymi kołnierzykami”, które Michał zakładał niechętnie i to od wielkiego dzwonu, bo chociaż zwracał uwagę na piękne kobiety w „dużym mieście”, w swoim majątku, którym zarządzał od świtu do nocy, nadzwyczaj sprawnie i nowocześnie, najlepiej czuł się w „stroju niezobowiązującym”. Ale Marianna J. pamiętała przestrogę swojej mamy i nie dawała się zwieść, bo wiedziała, że „duże miasto” jest tuż, tuż.
Myślę, że Marianna J. była Kobietą Nieprzezroczystą. Jeżeli klikniesz w ten link znajdziesz mój wpis sprzed 5 lat. Nic bym w nim nie zmieniła.

Dodaj komentarz

 

 

 

Możesz użyć te tagi HTML

<a href="" title=""> <abbr title=""> <acronym title=""> <b> <blockquote cite=""> <cite> <code> <del datetime=""> <em> <i> <q cite=""> <strike> <strong>