Sądząc po upływie czasu od ostatniego wpisu, który zakończyłam stwierdzeniem, że dalej się nie da pisać przy tak wysokiej temperaturze, należałoby przyjąć, iż dopiero dzisiaj temperatura spadła do odpowiedniego poziomu. Nie spadło jednak moje zainteresowanie Oskarem Wildem, a także modą w wiktoriańskiej Anglii.
Tak się szczęśliwie złożyło, że zamiast do Anglii pojechałam do stolicy(?) mody – Paryża. Ten znak zapytania postawiłam nie bez kozery. Szybkość, z jaką rozchodzą się w świecie wiadomości, a ludzie zmieniają miejsca pobytu, powoduje, iż już prawie w ogóle nie ma stolic czegokolwiek, także mody. Patrzę na modę z poziomu przeciętnej kobiety mieszkającej w przeciętnym kraju i dysponującej przeciętnym bardzo dochodem. Będąc w Paryżu nie wyzbyłam się tej przeciętności i patrzyłam z tego samego poziomu czyli spaceru po ulicach i zasiadania w kawiarenkach i na moją kieszeń restauracjach. Nie zauważyłam wielu eleganckich kobiet, a tylko tu i ówdzie starszą nobliwą panią, którą mogłam nazwać elegancką. Ale czy modną? Modne widocznie nie jeżdżą metrem, a z samochodów wysiadały w innych miejscach.
Nie miałam szczęścia(?) jak moja znajoma, która kilka lat temu będąc w Paryżu znalazła się w bardzo wytwornym towarzystwie na spotkaniu zamkniętym. Desperacko poszukując toalety wtargnęła nań pewnym i energicznym krokiem, który nie wzbudził wątpliwości „gwardzistów”, że nie jest zaproszonym gościem. I, jak potem mi opowiadała, zobaczyła tam modny świat, który zresztą opuściła po skorzystaniu z toalety, czyli WC, bo prawdziwej toalety na sobie nie miała i, jak zauważyła, nie było tam nikogo znajomego.
Miałam jednak szczęście i znalazłam hotel, w którym mieszkał i odszedł w zaświaty Oskar Wilde. Odwiedziłam także miejsce pochówku Oskara Wilda na Cmentarzu Pere Lachaise. Wrócę do tego w następnym wpisie, który – mam nadzieję – pojawi się niebawem.
Najnowsze komentarze