Czy bycie kobietą jest darem Niebios? A może nie ma za co dziękować? Wczoraj wpadło mi w oczy hasło reklamowe jednej z firm ubierających kobiety. W wolnym przekładzie brzmi ono: „Bogu dzięki, jestem kobietą!” albo „Dzięki Bogu jestem kobietą”. Czujesz różnicę? Ja czuję. Myślę jednak, że jako hasło reklamowe funkcjonuje wersja pierwsza. A co z drugą wersją? W języku polskim (przynajmniej dla mnie) wyraz „dzięki”, w tym drugim tłumaczeniu (ciekawe czy w języku angielskim też istnieje takie rozróżnienie w odczytaniu hasła?), może oznaczać, iż przyszłam na świat jako kobieta i muszę z tym żyć, czy mi się to podoba czy nie. Taką mnie stworzono i basta!
Oczywiście, że nie narzekam na swoją płeć, bo to było by śmieszne. Tak się tylko bawię, bo bardzo lubię buszować w polskim języku. Jest jednak jakaś grupa kobiet, które cierpią z powodu swojej płci. Przybiera to różne formy, ale nie będę tego teraz rozwijać. Teraz kilka słów o tym co jest ważniejsze dla kobiety, która lubi być kobietą: kosmetyki czy szafa? Sądząc po ilości fraz związanych z ubiorem, które zaprowadziły kobiety na mój blog, może to być szafa. Przypomnij sobie hasło z pierwszego akapitu: „Bogu dzięki, jestem kobietą.” Trawestując to hasło napisałabym z myślą o producentach i handlujących odzieżą: „Bogu dzięki, są kobiety!” Nie ma lepszych klientów. Kobiety, bez względu na wiek, kochają ciuchy i nawet stres i depresję oraz inne dramaty leczą nowymi zakupami szmatek, także takimi, które poza przymierzalnią w sklepie, już nigdy nie będą założone.
Cdn. w kolejnym wpisie.
Najnowsze komentarze